Zadnym tam psychologiem nie jestem. Ani psychiatrą. Ale ślepa nie jestem: dzieci moje obserwuję wnikliwie, z rodzicami godziny długie spędzam, zgłębić przyczyny problemów próbuję... i wzór logiczny układać się zaczyna... O chłopcach dzisiaj napiszę.
Takich, co to prowokują bez końca,
którym wszystko "wisi", z pokładami agresji, na drodze prostej - zdawałoby się- aby życie zmarnowali sobie...
Zrobiłaś tysiąc zdjęć, ich obróbka zajęła ci trzy dni i trzy noce, opisy - następny dzień, narobiłaś się jak głupia, wystawiłaś na ebay i czekasz... W ciągu tygodnia napływają kolejne maile z zapytaniami: - Jakim aparatem zdjęcia robisz, - W czym pierzesz ubrania dziecka, - Czy ta lalka/tornister/obrazek/krzesło też jest na sprzedaż... - Gdzie/ w jakim sklepie kupiłaś to i tamto... I czasami pytania na temat.
Natłok obowiązków i spraw ważniejszych... Ebay - czasochłonny, szarpiący nerwy... (o tym osobno, jak się uporam z bezczelnością ludzką) Treningi Sary, bardziej intensywne, odnawianie życia towarzyskiego w życiu realnym...
Na wszystko to czasu trzeba. Coś kosztem czegoś. Mniej nas w blogosferze.